Christian Kerez: "Nie przegrałem z Pałacem Kultury ani z historią, tylko ze współczesną rzeczywistością. Warszawscy urzędnicy nie liczą się z opinią mieszkańców miasta i nie czują nad sobą kontroli. To musi się zmienić, jeśli Warszawa ma być nowoczesnym, przyjaznym miastem." (fragment wywiadu z Christianem Kerezem, szwajcarskim architektem, zwycięzcą konkursu na Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, TVN).
Wywiad z Christianem Kerezem jest zimnym prysznicem dla tych, którzy uważają, że obecna ekipa rządząca Warszawą jest nastawiona na modernizację i tzw. europejskość. Autor koncepcji Muzeum Sztuki Nowoczesnej opowiada o swoich przejściach z urzędnikami z ratusza i smutnym finale projektu, który miał odmienić centrum stolicy. Z jego słów wynika, że miasto z rozmysłem i na zimno doprowadziło do kryzysowej sytuacji. Władze Warszawy z jednej strony wielokrotnie zmieniały wymagania dotyczące projektu (i co za tym idzie sam projekt), z drugiej, nie płaciły architektowi za dodatkowe prace. Co jest jednak najbardziej interesujące to fakt, iż Kerez został zobligowany do uzyskania pozwolenia na budowę na terenach nie należących do miasta. W trakcie trwania projektu okazało się, że do części terenu, na którym miało powstać muzeum zgłaszają roszczenia spadkobiercy. Jest oczywiste, że w takiej sytuacji uzyskanie pozwolenia na budowę byłoby niemożliwe. Mimo to miasto rozpoczęło naliczanie kar dla architekta. Na obecną chwilę z tego tytułu władze miasta rządają od Kereza 7 milionów złotych.
Konkurs na Muzeum Sztuki Współczesnej zastał zorganizowany przez ekipe Lecha Kaczyńskiego. Intencją było zagospodarowanie Placu Defilad w taki sposób by Warszawa zaczęła przypominać centrum europejskiego miasta. W miejsce bazarów i blaszanych hal miała powstać zorganizowana przestrzeń z nowoczesną architekturą i obiektami użyteczności publicznej. Sam konkurs został rostrzygnięty za kadencji Hanny Gronkiewicz-Waltz. I w zasadzie od tego momentu wszystko zaczęło się komplikować.
Projekt Kereza nie wszystkim się podobał. Był kontrowersyjny. Jednak według mnie nie to było elementem decydującym o jego losie. Hanna Gronkiewicz-Waltz zaraz po dojściu do władzy, rozpoczęła słynne tropienie rzekomych przestępstw swojego poprzednika. To między innymi wtedy próbowano odpalić tzw. aferę kotletową oskarżając ś.p. Lecha Kaczyńskiego o zbyt duże wydatki z tzw. funduszu reprezentacyjnego (o sprawie pisałem tutaj). Być może uwalenie Muzeum Sztuki Nowoczesnej było efektem nieudolności różnych osób. Jednak warto się zastanowić czy przypadkiem nie mamy do czynienia z kolejnym aktem "wygaszania" jakiejkolwiek pamięci o poprzednim Prezydencie Warszawy. To co obserwujemy dzieje się na tej samej zasadzie jak sprzątanie zniczy i tulipanów z Krakowskiego Przedmieścia. Ktoś na górze dał przyzwolenie na zniszczenie projektu, który zainicjował Lech Kaczyński. I wygląda na to, że ktoś z tego skrzętnie korzysta.
Smutny epilog sprawy dopisuje życie. W miejscu gdzie w wielkich bólach i trudnościach miało powstać Muzeum Sztuki Nowoczesnej w tej chwili powstaje "prowizoryczny" fastfood McDonald'a. To oczywisty i jakże symboliczny sukces obecnych władz Warszawy z panią Gronkiewicz-Waltz na czele.
Pozdrawiam